poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 5

Postanowiłyśmy sobie z Alice wyjechać we dwie na krótkie wakacje. Nie pamiętam nawet, kiedy podjęłyśmy taką decyzję wspólnego wyjazdu, pewnie już troszkę alkoholu miałyśmy we krwi.
Napewno, bo rano tak nas głowy bolały. Bracia przyszli z imprezy także rano nakacowani.
Więc wszyscy popijalismy wodę. Dobrze że mamy nie było w domu bo wiem jakby to się skończyło chociaż wszyscy byliśmy pełnoletni.
-To jak możecie pamiętać że zaplanowałyście jakiś wyjazd? - spytał Matt.
-Wiesz że my praktycznie wszystko nagrywamy. Ale to nagranie zostało zniszczone. - odpowiedziała mu przyjaciółka popijając wodę z 5 litrowej butelki. Nie miałam pojęcia jak ona to udźwignęła i że się nie oblała.
-Wolałbym tego nie oglądać.
-Alice, zbieraj się, pójdziemy za chwile do chłopców.
-Weź, daj mi spać.
-Nie. Trzeba się zebr...- wstałam i zakręciło mi się w głowie.
-Mandy siadaj. - Arthur wydał mi polecenie.
Poszłyśmy spać i dopiero koło 2 posanowiłyśmy się wybrac do zespołu.
A nie wspomniałam o tym że wczoraj z naszego opalania wyszło tyle że ruszać się zbytnio nie mogłyśmy. A nie siedziałysmy cały czas na słońcu.
-Hej.
-Hej Niall.
-Chodźcie.
-Chciałysmy wam powiedzieć że jedziemy z Al na wakacje. Musimy odpocząć.
-Widzimy. Piłyście coś wczoraj?
-Zayn! Daj spokój. Nie chce o tym rozmawiać. - wyjaśniłam. - i pojedziemy gdzieś nad jeziorko, do Alice rodzinki.
-Spoko, my mamy kilka koncertów potem zobaczymy. - powiedział Lou.
-A co tam u was?
-Alice nie zaczynaj. Następnym razem my was wrzucimy do basenu.
-Nie! Ja nie lubie wody, basenów i ...
-Malik też! A wylądował w basenie.
-Ale on jest chłopakiem.
-Co z tego?! - on też się oburzył.
-No dużo.
-A kiedy jedziecie? - spytał mnie Loui nie przerywając kłótni Zayna i Alice.
-Dzisiaj wieczorem.
-Spoko.
-Kłócicie sie jak stare małżeństwo. - skomentował ich Styles.
-Cisza!
-Alice zwijamy się.
-Odprowadzę was. - zgłosił się Niall.
-Dokończymy tą kłótnię. - pokazała na niego palcem Al.
-Zapamiętam to.
-Alice!!
Niall z Liamem, który poszedł z nami odprowadzili nas pod dom i pożegnali się.
Spakowałyśmy się i praktycznie byłyśmy gotowe.
Rano byłyśmy na miejscu. Chatka, wielkie jezioro, zero cywilizacji, mały zasięg. Prawie wogóle. I oczywiście moja bateria praktycznie na wyczerpaniu.
Poznałam Alice wujka i dziadków. Rozpakowałyśmy się i biegiem nad jeziorko.
Kajaki <3
Nastepnie piknik na łące. Sesja zdjeciowa. Standard. Ja + aparat = nie masz życia.
Tak. Ciągle robię zdjecia. Kocham to, tak jak taniec.
Gdy złapałam kreskę zasięgu wyświetliło mi się 7 nieodebranych połączeń.
Niall, Louis, Zayn, Liam, Harry i 2 razy mama.
A nieodebrać kilku połączeń od mamy to potem wojna światowa.
Później zgubilam zasięg więc pff trudno.
Jaki tu spokój. Słychać tylko wiatr, szum wody w jeziorze i delikatny świergot ptaków.
I malowniczy zachód słońca.
-Dawno nie tańczyłam.
-No teraz zbytnio nie bo babcia się będzie zastanawiała czy coś brałaś albo piłaś. Więc po powrocie za jakiś tydzień wybierzemy się na dyskotekę do klubu.
-Mam nadzieję.
Zadzwonił Matt.
-Hej siostra.
-Hej.
-Mam naspodziankę.
-Jaką.
-Zobaczysz w swoim czasie. Pa.
______________________________

Jaki dzwiny zadzwonił że ma niespodziankę że zobaczę kiedyś i się rozłaczył.
-Twój brat też miał zawsze coś z głową, tak jak ty i Arthur także cała twoja rodzinka taka jest. Już sie nie musisz zastanawiać po kim to masz.
-Dziękuje za szczerą, skromną wypowiedź.
-Wiem. Nie ma za co.- Alice skromna jak zwykle.




 



















2 komentarze:

  1. rozdział superowy! a te zdjęcia pod koniec...mmm,cud miód :)
    ~Inflamara

    OdpowiedzUsuń
  2. strasznie fajny <3 jak zawsze ;)
    http://przypadkionedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń