czwartek, 21 czerwca 2012

Rozdział 4

Miło będę wspominała ten dzień, chociaż się jeszcze nie skończył.
Alice świetnie się z nimi dogadywała. Ja wolę bardziej słuchac niż mówić.
Dobrze że Tomlinson siedział po drugiej stronie stolika bo bałabym się że znowu cos mi zrobi. Ha ha.
Ale także co chwilę myślałam o Joshu. Kiedyś - moim Joshu. Myślałam jak się czuje, co robi?
A dużo czasu jeszcze nie minęło. Nie rozmawiałam z nim od wyjazdu.
Przestałam słuchać ludzi wokoło.
-Parker! Otknij się.
-Co?
-Zstąp do nas na ziemię a nie bujaj w obłokach. - powiedziała przyjaciółka.
-Jestem cały czas. Przepraszam bardzo. - zadzwonił telefon. Poszłam się przejść po ogrodzie.
-Josh! Fajnie że dzwonisz. Jak tam?
-Miło słyszeć twój głos. Wiem że się zarumieniłaś. Nawet cię nie widzę a wiem jak reagujesz. U mnie wszystko w porządku. Wprowadziliśmy się, dużo ludzi wokoło i wolę Londyn. - szepnął pewnie żeby rodzice nie słyszeli. - a u ciebie?
-Aa po staremu.
-Muszę kończyć.
-Już? - spytałam.
-Troszkę czasu różnicy między nami jest.
-Zapomniałam o tym.
-Trzymaj się mała. - rzekł i łza spłynęła mi mimowolnie po policzku. Zawsze tak do mnie mówił.
-Ty też. Paa.
Rozłączył się. Siedziałam tam chwile. Ujrzałam jakąś sylwetkę i szmer liści.
-Żyjesz? - wyłonił się Liam.
-Żyje żyje.
-Coś się stało?
-Nie. Piękny ogród.
-Też tu lubię przebywać kiedy jesteśmy w domu. Wiesz trasy, koncerty, spotkania z fanami. Ale kiedy już tu jesteśmy to lubię to miejsce. Długo mieszkacie w Londynie?
-Od zawsze. - uśmiechnęłam się i zaproponowałam abyśmy wrócili do reszty.
Na drugi dzień postanowiłyśmy cały dzień spędzić na świeżym powietrzu od rana do rana. Prawdę mówiąc.
Przyszła do mnie o 9. Zaplanowałyśmy że zrobimy grilla a potem będziemy się opalać. Trzeba troszkę pozwolić alby skóra nabrała odpowiedniego odcienia.
Gdy leżałyśmy z zamkniętymi oczami na słońcu, ktoś przechodził i powiedział nam dobranoc.
Żadnej się nie chciało podnieść więc nie otwierałam oczu tylko podniosłam ręke i powiedziałam dzięki. Nie wiedząc kto do mnie mówi.
Oczami Louisa.
-Dobrze. Nie popatrzyły się na nas. Pewnie nie poznały po głosie. Mam plan. - powiedziałem do Zayna.
-Jaki? ... Ok. Jestem za. Najwyżej nas zabiją.
-Najwyżej.
-To na trzy.
-Dobra.
Podeszliśmy do nich. Nadal nie otwierały oczu. Lepiej dla nas. Skradaliśmy się aż doszliśmy do nich. Na trzy dźgneliśmy je z brzuch. Odskoczyły równocześnie.
***
-Boże!! Lou!
-Zayn! - krzyczałyśmy.
-Dostaje tu palpitacji serca. Zawał!!
-Mam plan. - Alice spojrzała na nich groźnie.
-Wiedziałem że tak się skończą twoje pomysły. - Zayn popatrzył na przyjaciela.
-Co nam mogą zrobić?
Nie wiedzieli że miałam basen. Ha ha. Zaciągnęłyśmy ich za dom mówiąc że mamy kiełbaski więc łatwo poszli.
-To gdzie ten grill?
-Tu. - popchałyśmy ich do basenu i wróciłyśmy na koc się opalać.
Przyszedł Arthur i Matt.
-Mandy? Czemu w naszym basenie sa jacyś chłopacy?
-Juz nie ma. - odwróciłam się i zobaczyłam mokrą dwójkę. - Pff.
-Jak mogłyście?!
-Jak wy mogliście to dlaczego my nie?! - zmierzyła ich wzrokiem Al.
-Dobra. Zobaczymy. Zayn! Wychodzimy.
-Paa. - pożegnałyśmy ich. - Brawo Alice. - przybiłam jej piątkę.
Później poopalałyśmy się w spokoju. Zjadłyśmy kiełbaski. Przyszedł Niall.
-To impreza tylko dla dziewczyn. - powiedziałam.
-Załapię się jakoś. Tylko zmienię fryzurę.
-Dobra mozemy dac ci jeść.
-Och dziękuję.
-Potem się zmywasz żeby nie było.  Jak tam chłopcy?
-Louz zZaynem przyszli cali mokrzy ale nie chcieli o tym gadać.
-Ups. Bo ich samoocena spadnie. Nie Alice?
-Ha ha dokładnie.
-To wy?
-Tak. - wymieniłyśmy spojrzenia.
Wieczorem byłyśmy wkońcu same. Mała imprezka. My dwie. Babski wieczór.




3 komentarze:

  1. super :D
    zapraszam do mojego opowiadania http://czaajkaxd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Fajnie się zaczyna!
    http://przypadkionedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha,no nieźle nieźle.świetny pomysł ;)

    OdpowiedzUsuń