poniedziałek, 19 listopada 2012

Rozdział 17

Stał przede mną i patrzył w głąb oczu. Odwróciłam się bo przechodził Josh.
Spojrzałam na niego bo wiedziałam że to jego sprawka, że niby nie wie gdzie mam telefon.
-Skąd wiedziałeś że tu jestem? - spytałam.
-Możemy pogadać?
Usiedliśmy w pokoju, czekałam aż coś zacznie mówić.
-Milly, tak to Josh ale on chciał ci pomóc. Wszyscy się o ciebie martwią.
Cii wiem że powiesz że nie potrzebnie. - rzekł szybko na widok moich otwierających się ust.
-Wszyscy się martwią, tęsknią za tobą, Alice, chłopcy...ja... Słyszałem dlaczego wyjechałaś, tak naprawde. Pozwól że ci to wyjaśnie. Ta dziewczyna...
-Ale Niall naprawdę nie musisz się tłumaczyć. - przerwałam.
-Ja chce, to jest moja kuzynka, miała problemy w rodzinie musiałem jej pomóc.
Potrzebowała tego, wiem co mogłaś sobie pomyśleć, tak kocham ją, ale jak rodzine. Brakuje nam cię w domu, gry na pianinie co ranek, zapach jajecznicy która tak szybko ściagała nas na dół, widok twój i Al w pierwszym rzędzie na koncercie. You'll never love yourself
Half as much as I love you
You'll never treat yourself right, darlin'
But I want you to,
If I let you know, I'm here for you,
Maybe you'll love yourself,
Like I love yo

u. - gdy usłyszałam jego słowa i zaśpiewany przez niego fragment piosenki wybuchnęłam płaczem. Nie znam przyczyny tego zachowania, zrobiło mi się smutno że tak ich zostawiłam. Przytulił mnie mocno. Ciepło jego ciała dało mi znać że jestem bezpieczna.Gdy doszłam do siebie Niall wstał, wyciągnął walizkę zza szafy i zaczął mnie pakować.
-Niall..
-Wracasz ze mną, wszyscy się ucieszą.
Zgodziłam się, gdy wyszliśmy z pokoju stanął przed nim Joe z założonymi rękami.
-Czemu nam ją porywasz?
-Wraca do zamku. - spojrzał na mnie blondyn.
Joe posmutniał - kiedy nas znowu odwiedzisz? Dopiero przyjechałaś, a już jedziesz.
-Hmm.. zróbmy tak, odwiedzę cię w weekend ok?
-Dobra- zgodził się młody.
Gdy się pożegnałam wsiedliśmy do samochodu.
-Hej Paul.
-Hej, miło cię widzieć.
-Ciebie również. - uśmiechnęłam się.
Nialler stwierdził że mam słodkiego kuzyna i że przyjedzie ze mną w weekend.
Weszliśmy do domu, wszyscy siedzieli w salonie ale nawet nikt się nie odwrócił tylko Zayn rzekł - nie dzwoniła, Horan, nie wiem gdzie może być. Ile można.
-Myśle że chciała być sama. - odpowiedziałam.
-Chyba tak. Zaraz zaraz. Milly! - chciało mi sie śmiać takiego zwisa mieli że od razu się nie odwrócili.
-Jezu kobieto. - Alice ścisnęła mnie tak mocno że myslałam że mnie udusi. Chłopcy też.
-Byłam u Josha. Niall mnie znalazł chociaż nie wiem po co.
-Bo się martwiliśmy na przykład?
-Też się stęskniłam. - odpowiedziałam. Zayn wziął mi torbę.
Niall chwycił mnie za rękę i poszliśmy usiąść do salonu. Malik akurat schodził po schodach, noga mu zjechała i spadł z jednego schoda gdy to zobaczył.
-Ho ho ho ooo.
-Tobie co? - powiedzieliśmy równocześnie.
-No.. noo.. nie wiedziałem. - zaciął się i wszyscy zaczęli wypytywać.
-No tak, wyjaśnił mi wszystko. Nie wiedzieliśmy ile tak naprawdę dla siebie znaczymy i że od początku coś nas do siebie ciagnęło.
-Wiedziałem. - wybuchnął Harry.
Przyszła Danielle teraz to ja się na nią rzuciłam i podziękowałam za wszystko.
Była w niezłym szoku jak Liam podleciał do niej i opowiedział że chodzę z Horanem.
-I zapraszam was wszystkich w weekend do Josha, właśnie tam gdzie spędziłam ostatnie dni bo obiecałam im że przyjadę, Niall polubił mojego kuzyna małego, takze fajnie będzie.
-Spoko. - odpowiedzieli.
Wieczorem rozmawiałam z Alice, El i Danielle przy zamkniętym pokoju.
-Alice jak tam Hazz?
-Zbliżyliśmy się przez ten wyjazd ale ty to już nie wyjeżdżaj, już nam nie musisz pomagać. Choociaż skoro ty wyjechałaś i jesteś z Niallem to może ja zrobie to samo.
-Niee! - krzyknęłyśmy jednocześnie z Dan i Eleonore.
-Zlot klubu dyskusyjnego część druga. - wrył się Lou.
-Dokładnie Loui. - rozczochrałam mu włosy.
-Będzie cię to grubo kosztować Moore. - walnął mnie z poduszki, na co ja zrzuciłam go z łóżka, on pociągnął za sobą El czyli oboje leżeli.
Lepiej nie kończyć jak to się skończyło.

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 16

Siedząc w salonie usłyszałam że ktoś wchodzi, odwróciłam się i rzucili się na mnie lekko zaskoczeni Joe, Max i Elisabeth. Rodzeństwo Josha, mieszkają oni sami, ich rodzice zginęli
podczas wyjazdu na wakacje. Elisabeth jest dorosła, ma męża, więc postanowili zaadoptować Joe'go i Maxa. Josh jest dorosły ale mieszka z rodzeństwem. Cudnie się na nich patrzy, wszystkich razem.
                         JOSH
ELISABETH

MAX
                                                                      JOE  (ten niżej)
-Milly co tu robisz? - uściskała mnie pani domu.
-Przyjechałam was odwiedzić, Joe jak ty wyrosłeś.
-Prawda, teraz jestem prawdziwym, przistojnym mężczyzną. - odpowiedział i wszyscy się zaśmiali.
-Dawno przyjechałaś? - spytała El.
-3 dni temu. Nie martw się, Josh mnie ugościł odpowiednio. Jak ja się za wami stęskniłam.
Chciałam przytulić Maxa ale wiecie jak to chłopcy w jego wieku się chcą przytulać, ale jego dało się przykonać, gdy wyciągnęłam czekolade.
Joe usiadł mi na kolanach i zaczął bawić się momi włosami. Jak zwykle. Słodcy są.
Są jak rodzeństwo dla mnie, najbliższa rodzina, zawsze mieliśmy dobry kontakt.
-Milly?
-Tak Joe?
-Bawimy się w chowanego?
-Joei daj jej odpocząć. Ty też powinieneś się rozpakować. Byliśmy u dziadków.
-Ale El..
-To idź się rozpakować i potem cały czas będziemy się bawić. - odparłam, co mu się spodobało.
Usiadłam z Elisabeth i rozmawiałyśmy co się naprawdę stało że tu przyjechałam.
Później przyszedł Josh ale on nam nie przeszkadzał bo wszystko wiedział.
Wszedł Joe, złożył usta w dzióbek, stanął przede mną i pokazał mi gdzie mam iśc liczyć.
Ten mały szkrab wszędzie się może wcisnąć w tym wielkim domu.
Max bawił się z nami. Te dzieci mają w sobie tyle energi, ale przynajmniej pomogą mi nie myśleć.
***
-Nie odbiera, znowu. - powiedziałam do reszty.
-Chce odpocząć i pomyśleć, inaczej by nie wyjeżdżała. - odrzekł Liam.
-Ale odebrać by mogła, wczoraj wieczór z nią pisałam.
-O czym?
-O koncercie. - odpowiedziałam.
-A więc napewno oglądała. Mam nadzieje że jej się podobało, i little things.
-Apropo Litthe Things ja też kocham tą piosenkę. - rzucił Harry który cały dzień siedział cicho.
-Ale ty Alice nie wiesz gdzie ona mogła jechać? - spytał Nialler.
-Jakbym wiedziała to już bym tam była.
-Tylko się nie zacznijcie kłócić - rzekł Zayn. - wszyscy się martwimy ale przynajmniej wczoraj z nią pisałaś i oglądała koncert także wszystko z nią okej.
-Oby - powiedzieliśmy wszyscy jednocześnie.
***
-Joe, mam nadzieję że wiesz że nie powinieneś się przemieszczać.
-Wiem. - odpowiedział. Zaśmiałam się i otworzyłam szafe. - odzywać też się nie powinieneś.
-Wiem ale ciemno tam było.
-Oj ty mały. - rozczochrałam mu czuprynke. -To teraz jeszcze Max.
-Jest w kuchni.
-Joe!! - Max krzyknął na niego że się wygadał.
-Cisza. - powiedziała ich siostra.
-No i jak my mamy się z nim bawić? - zdenerwował się Max.
-Joe, nie mów już nic.
-Ale teraz on liczy. Ha ha. Dobrze ci tak.
Joei zaczął liczyć, Elisabeth mu pomagała.
Zaświeciłam światło w łazience i do niej weszłam.
Joe zapukał - Josh jest tak Milly?
-Nie. - odpowiedziałam.
-Dzięki. - poszedł. Wypuściłam powietrze. Dobrze że nie wszedł. - Josh co ty tu... przecież jesteś w łazience. - zmieszął się młody.
-Yy jak widzisz stoje przed tobą, nie umiem być w dwóch miejscach na raz.
-Milly! - wtargnął mi do łazienki. Tarzałam się ze śmiechu.
-Znalazłeś Maxa? - pokiwał przecząco głową. Zgarbił się, opuścił ręce i poszedł zniechęcony.
-Mam cię.
Max spał na kanapie. Zmęczony był. Joe położył się obok niego i gdy zeszłam na dół spali oboje.
Uśmiechnęłam się i poszłam do Josha do kuchni.
-Gdzie te dwa rozrabiaki?
-Śpią w salonie.
-To dobrze. - przytaknął.
-Widziałeś mój telefon?
-Nie.
-Nie pamiętam gdzie go zostawiłam, trudno. Pewnie podczas zabawy go gdzies rzuciłam. Powiem ci że ci wasi chłopcy są strasznie ruchliwi. Padam z sił.
-To idź się połóż obok nich i śpij.
Pokiwałam głową i pomogłam mu zrobić obiad.
-Kiedy zamierzasz wrócić do domu? Do przyjaciół?
-A przeszkadzam wam?
-A odpowiada się pytaniem na pytanie?
-Nie. - odpowiedziałam i zaśmiał się. - nie wiem kiedy wrócę, jeśli wam przeszkadzam to..
-Nie. Nawet tak nie mów, ten dom dawno nie miał w sobie tyle radości.
-Cieszę się.
-Zaraz wrócę, możesz dokończyć robić obiad.

***
Oczami Josha.
Pobiegłem do pokoju. Właśnie tak Milly zostawiła telefon. Znalazłem numer Nialla, wiem że nie powinienem ale musiałem pomóc tej dziewczynie. Wcisnąłem słuchawke. Połączenie akceptowane.
-Niall, mówi Josh, kuzyn Mandy. Jest u mnie, brakuje jej was chociaż się nie przyzna. W jej notesie jest adres. Przyjedź.
-Jasne, biegne szukać i przyjeżdżam. Dzięki. Josh.
-Narazie.
***
Dzieci się obudziły, zjedliśmy obiad, wyłożyłam się przed tv, chociaż chwila spokoju nie trwała długo. Ktoś zadzwonił na dzwonek ale Josh powiedział że otworzy. Zawołał mnie. Podeszłam bo myślałam że to Elisabeth. Stanął przede mną Niall.
_________________________________________________________________________________________
Nie wiem jak wam ale mi strasznie podoba się Joe, malutki, słodziutki.
Do: Alex. Na Mandy mówią też Milly

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 15

Kiedy Josh przestał grać, podążyłam do pokoju, otworzyłam laptopa którego wzięłam z domu przed wyjazdem, o ile można to tak nazwać. Wyświetlił się pulpit na którym widaniała tapeta chłopców ze mną i Alice. Zrobiło mi się ciężko na sercu, a może nie powinnam ich tak zostawiać. Zayna i jego miłosnych rozterek. Alice która coraz bardzej rozkochiwała w sobie Hazze. A ja jak tchórz.
Taka jestem, gdy potrzebuję czasu dla siebie to już postanowione co zrobię. Tylko tutaj mogłam odpocząć.
Włączyłam internet i od razu wyświetliło mi się że chłopcy opublikowali nowy teledysk.
Rozpłakałam się, piękna, cudowna, śliczna piosenka.



Jejku, gdyby mi tak chłopak zaśpiewał taką piosenkę to ja bym wzięła z nim ślub.
You're perfect to me.    Też nie lubię swojego głosu na kasecie gdy mnie nagrywają.
2 dni później.
Usiadłam obok Josha, czekaliśmy na rozpoczęcie konceru 1D.
***
Oczami Zayna.
Ostatni raz przed koncertem sprawdziłem telefon, nie odezwała się do nikogo.
Każdy z naszej piątki napisał jej smsa żeby oglądała koncert, że to specjalnie dla niej.
Dalej nie miałem pojęcia gdze ona jest, przyjaźnimy się, powinna coś powiedzieć.
Nikt nie miał humoru ale koncertu nie mogliśmy odwołać. Tysiące fanów wykupiło bilety, nie mogliśmy ich zawieść.
-Alice..
-Nie. - pokiwała głową, wiedziała co mam na myśli. Przytuliła Hazze. Wywróciłem oczami, odwróciłem się na pięcie i usłyszeliśmy wołania na scene.
***
Tłumy fanek, wrzaski, piski. Wybiegli na scene. Po głosach można było wyczuć że nie jest z nimi dobrze.
-Cały dzisiejszy koncert dedykujemy Milly, przyjeciółce. Mamy nadzieję że oglądasz nas teraz. - rzekł Liam.
Fanki krzyknęli. - pozdrawiamy Milly.
Josh usmiechnął się szeroko do mnie. Kolejna łza spłynęła po policzku.
Zaczęli nowej piosenki little things. Napisałam do Alice że oglądam, i żeby im podziękowała.
Niall zniknął za kurtyną, wrócił po chwili z szerokim uśmiechem, powiedział coś chłopcom i pomachali do kamery. Cała Alice.
-Mandy, oni by zrobili dla ciebie wszystko. To są prawdziwi przyjeciele, nie ci którzy potrafią się z tobą śmiać lecz ci którzy potrafią z tobą płakać. Jesteście wszyscy wyjątkowymi ludźmi. Razem tworzycie nie rozelwalną całość. Każdy z was jest inny a jednak uzupełniacie się wzajemnie.
- Studiowałeś psychologie?
-Nie ale wiesz że nasza rodzina ma to w genach.
-Wrócę do nich, napewno, ale nie teraz, jeszcze nie.
Opowiedziałam mu o Niallu, o jego zachowaniu. Spojrzał na niego w tv.

-No wiesz, na zadowolonego to on raczej nie wygląda. Może to była zwykła koleżanka, kuzynka, nie wiesz dopóki się nie dowiesz.
-Powinnam spytać. W najbliższym czasie uczynię to.
Po koncercie postanowiłam odważyć się i napisać do każdego.
"Świetny koncert, gratuluję fantastycznej nowej piosenki."
I do Danielle: " A ty jak zwykle ślicznie wyglądałaś".
Wszyscy podziękowali. Czułam że uśmiechali się czytając smsa, że chociaż się odezwałam.
Miałam w pokoj balkon, usiadłam na zewnątrz, okryłam się kocem i podziwiałam gwiazdy. Pełnia, Alice pewne w siódmym niebie.
Zawibrował i telefon, to ona.
"cudny księżyc, brakuje nam ciebie"
Nie wiedziałam kompletnie co zrobić.
Odpisałam że właśnie siedzę na balkonie i oglądam niebo. I że mi też ich brakuje.

Ponownie włączyłam laptopa żeby przeczytać komentarze fanów pod filmikiem z koncertu.
  Anne:  Wie ktoś kto to ta Milly?
 Emily: Mam nadzieję że nikt da nich ważny.
 Natalie: Przez nią byli smutni, pewnie im coś złego zrobiła.
 Anne: To jej nie lubię.
    Zamknęłam go, nie miałam ochoty tego czytać. Ludzie mogą hejtować nie znając nikogo, mają taką naturę, nigdy nikt mnie niehejtował a jednak to się zmieniło. Nie jest to miłe uczucie.

Oczami Alice.
-Zayn! Niall! Chodźcie na chwilę.
Zlecieli p schodach i spytali się co jest. Pokazałam im co ludzie pisali o Mandy. Jeśli to widziała to jest zdecydowanie gorzej niż wcześniej.
Niall chwycił się za głowę i wypuścił powietrze z płuc.
Zaczęliśmy myśleć jak możemy jej pomóc, ciężko było coś wymyślić.