niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 16

Siedząc w salonie usłyszałam że ktoś wchodzi, odwróciłam się i rzucili się na mnie lekko zaskoczeni Joe, Max i Elisabeth. Rodzeństwo Josha, mieszkają oni sami, ich rodzice zginęli
podczas wyjazdu na wakacje. Elisabeth jest dorosła, ma męża, więc postanowili zaadoptować Joe'go i Maxa. Josh jest dorosły ale mieszka z rodzeństwem. Cudnie się na nich patrzy, wszystkich razem.
                         JOSH
ELISABETH

MAX
                                                                      JOE  (ten niżej)
-Milly co tu robisz? - uściskała mnie pani domu.
-Przyjechałam was odwiedzić, Joe jak ty wyrosłeś.
-Prawda, teraz jestem prawdziwym, przistojnym mężczyzną. - odpowiedział i wszyscy się zaśmiali.
-Dawno przyjechałaś? - spytała El.
-3 dni temu. Nie martw się, Josh mnie ugościł odpowiednio. Jak ja się za wami stęskniłam.
Chciałam przytulić Maxa ale wiecie jak to chłopcy w jego wieku się chcą przytulać, ale jego dało się przykonać, gdy wyciągnęłam czekolade.
Joe usiadł mi na kolanach i zaczął bawić się momi włosami. Jak zwykle. Słodcy są.
Są jak rodzeństwo dla mnie, najbliższa rodzina, zawsze mieliśmy dobry kontakt.
-Milly?
-Tak Joe?
-Bawimy się w chowanego?
-Joei daj jej odpocząć. Ty też powinieneś się rozpakować. Byliśmy u dziadków.
-Ale El..
-To idź się rozpakować i potem cały czas będziemy się bawić. - odparłam, co mu się spodobało.
Usiadłam z Elisabeth i rozmawiałyśmy co się naprawdę stało że tu przyjechałam.
Później przyszedł Josh ale on nam nie przeszkadzał bo wszystko wiedział.
Wszedł Joe, złożył usta w dzióbek, stanął przede mną i pokazał mi gdzie mam iśc liczyć.
Ten mały szkrab wszędzie się może wcisnąć w tym wielkim domu.
Max bawił się z nami. Te dzieci mają w sobie tyle energi, ale przynajmniej pomogą mi nie myśleć.
***
-Nie odbiera, znowu. - powiedziałam do reszty.
-Chce odpocząć i pomyśleć, inaczej by nie wyjeżdżała. - odrzekł Liam.
-Ale odebrać by mogła, wczoraj wieczór z nią pisałam.
-O czym?
-O koncercie. - odpowiedziałam.
-A więc napewno oglądała. Mam nadzieje że jej się podobało, i little things.
-Apropo Litthe Things ja też kocham tą piosenkę. - rzucił Harry który cały dzień siedział cicho.
-Ale ty Alice nie wiesz gdzie ona mogła jechać? - spytał Nialler.
-Jakbym wiedziała to już bym tam była.
-Tylko się nie zacznijcie kłócić - rzekł Zayn. - wszyscy się martwimy ale przynajmniej wczoraj z nią pisałaś i oglądała koncert także wszystko z nią okej.
-Oby - powiedzieliśmy wszyscy jednocześnie.
***
-Joe, mam nadzieję że wiesz że nie powinieneś się przemieszczać.
-Wiem. - odpowiedział. Zaśmiałam się i otworzyłam szafe. - odzywać też się nie powinieneś.
-Wiem ale ciemno tam było.
-Oj ty mały. - rozczochrałam mu czuprynke. -To teraz jeszcze Max.
-Jest w kuchni.
-Joe!! - Max krzyknął na niego że się wygadał.
-Cisza. - powiedziała ich siostra.
-No i jak my mamy się z nim bawić? - zdenerwował się Max.
-Joe, nie mów już nic.
-Ale teraz on liczy. Ha ha. Dobrze ci tak.
Joei zaczął liczyć, Elisabeth mu pomagała.
Zaświeciłam światło w łazience i do niej weszłam.
Joe zapukał - Josh jest tak Milly?
-Nie. - odpowiedziałam.
-Dzięki. - poszedł. Wypuściłam powietrze. Dobrze że nie wszedł. - Josh co ty tu... przecież jesteś w łazience. - zmieszął się młody.
-Yy jak widzisz stoje przed tobą, nie umiem być w dwóch miejscach na raz.
-Milly! - wtargnął mi do łazienki. Tarzałam się ze śmiechu.
-Znalazłeś Maxa? - pokiwał przecząco głową. Zgarbił się, opuścił ręce i poszedł zniechęcony.
-Mam cię.
Max spał na kanapie. Zmęczony był. Joe położył się obok niego i gdy zeszłam na dół spali oboje.
Uśmiechnęłam się i poszłam do Josha do kuchni.
-Gdzie te dwa rozrabiaki?
-Śpią w salonie.
-To dobrze. - przytaknął.
-Widziałeś mój telefon?
-Nie.
-Nie pamiętam gdzie go zostawiłam, trudno. Pewnie podczas zabawy go gdzies rzuciłam. Powiem ci że ci wasi chłopcy są strasznie ruchliwi. Padam z sił.
-To idź się połóż obok nich i śpij.
Pokiwałam głową i pomogłam mu zrobić obiad.
-Kiedy zamierzasz wrócić do domu? Do przyjaciół?
-A przeszkadzam wam?
-A odpowiada się pytaniem na pytanie?
-Nie. - odpowiedziałam i zaśmiał się. - nie wiem kiedy wrócę, jeśli wam przeszkadzam to..
-Nie. Nawet tak nie mów, ten dom dawno nie miał w sobie tyle radości.
-Cieszę się.
-Zaraz wrócę, możesz dokończyć robić obiad.

***
Oczami Josha.
Pobiegłem do pokoju. Właśnie tak Milly zostawiła telefon. Znalazłem numer Nialla, wiem że nie powinienem ale musiałem pomóc tej dziewczynie. Wcisnąłem słuchawke. Połączenie akceptowane.
-Niall, mówi Josh, kuzyn Mandy. Jest u mnie, brakuje jej was chociaż się nie przyzna. W jej notesie jest adres. Przyjedź.
-Jasne, biegne szukać i przyjeżdżam. Dzięki. Josh.
-Narazie.
***
Dzieci się obudziły, zjedliśmy obiad, wyłożyłam się przed tv, chociaż chwila spokoju nie trwała długo. Ktoś zadzwonił na dzwonek ale Josh powiedział że otworzy. Zawołał mnie. Podeszłam bo myślałam że to Elisabeth. Stanął przede mną Niall.
_________________________________________________________________________________________
Nie wiem jak wam ale mi strasznie podoba się Joe, malutki, słodziutki.
Do: Alex. Na Mandy mówią też Milly

2 komentarze:

  1. hah,tak czulam od samego poczatku,ze Josh cos wykombinuje i zadzwoni do Nialla.ale to pewnie dobrze,Mandy musi juz wracac.super,fajnie ze dodalas tak szybko.

    OdpowiedzUsuń
  2. hejka! czekam i czekam na nn,obys szybko dala :)

    OdpowiedzUsuń