czwartek, 11 października 2012

Rozdział 12



Oczami Alice.
Kolejnego dnia obudziłam się wyjątkowo wcześnie jak na mnie. Przeciągnęłam się, wstałam i odsłoniłam zasłony. Promienie słoneczne ogrzewały mi twarz.
Zeszłam na dół, dobiegł mnie przyjemny zapach jajecznicy.
-Pięknie pachnie. - rozmarzyłam się, nie wiedziałam czy to sen czy jawa.
-Chcesz? Chętnie się podzielę. - odpowiedział Lokowaty przyjaciel.
-Jasne, umieram z głodu.
Świetnie dogaduję się z Hazzą, jest fajnym chłopakiem, ale nie myslałam o nim jako o kandydacie na chłopaka. Kto wie, kto wie.
-Jak się spało? - spytał.
-Wygodnie, fajnie...
-Śniło ci się coś?
-Yyy chyba nie, nie pamietam, albo... nie...chyba nie.
-Jakie wachania. Alice, szalony człowieku.
-Ja nie jestem szalona.
-Masz racje, czasami jesteś normalna. - prychnął.
-Oj Haroldzie, Haroldzie.
A tobie cos się śniło?-Tak, że mieliśmy koncert i wywaliłem się na środku sceny.
-To nie był sen, Harry, to było na ostatnim koncercie.
-Nooo?!
-Ha ha już nie pamiętasz. Wszystko na internecie.
-Jaki obciach.
-Nie martw się, Zayn też sie prawie wywalił. - pocieszyłam go.
-A myślałem że to mi się śniło, to nie pamiętam mojego snu. Co powiesz na kawe popołudniu?
-Chętnie
Zayn wszedł do kuchni, zobaczył nas i wyszedł. Nie wiem o co mu chodziło.
***
-O hej, coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowanego.
- wleciał jak z procy.-Alice, siedzi z Harrym na dole i jedzą śniadanie. - powiedział szybko.
Nie wiedziałam o co mu chodzi ale przypomniałam sobie co mi kiedyś powiedział
w sekrecie.-Oj Zayn, oni nie są razem, a ty dalej coś do niej czujesz?
-Chyba tak, a wogóle moje życie jest bez sensu, ide wieczór do klubu. Laaski.
-Zayn, alkohol i panienki ci nic nie dadzą, nie pomoże ci to.
-Milly ty nie wiesz co to za uczucie. - wyłożył się na łózku. - nie mieć nic..
-Masz wspaniałych przyjaciół, rodzinę, fanów. Więc nie gadaj mi tu że nic nie masz.
-Dlatego przyszedłem do ciebie, dziękuję Mandy. - przytulił mnie, szepn
ął do ucha:-Ale do klubu i tak się przejdę. - pokiwałam przecząco głową.
-Malik proszę cię, zastanów się nad tym.
-Nie przekonuj mnie, prosze cię, i tak jest mi z tym źle. -
podszedł do okna i zobaczyłam go zupełnie innego.-To nic nie da, a Alice mi nigdy nie mówiła że jest z Harrym, a napewno by mi powiedziała gdyby tak było.
-To zejdź sobie do kuchni, umawiali się na kawę.
-Kawa nic nie znaczy. Też mogę cię zaprosić na kawę i co? Będą gadac że jesteśmy razem? Chyba nie, bo nas znają. - odparłam
Niall dzisiaj był jakiś dziwny, gadał z kimś przez skype, rozmawiał przez telefon, uśmiechał się ciągle. Na skype słyszałam kobiecy głos, dlatego wolałam się o nic nie pytac. Niech będzie szczęśliwy, jesli razem, ale kto wie czy to nie jego rodzina. Z drugiej strony jest tajemniczy, mało z nami rozmawia, tyle co przyjdzie, zapyta o jedzenie i wraca do pokoju.
Także to podwójnie gorzej dla mnie, nie wiem nic co się dzieje. A jeśli on jednak ma kogoś a dla mnie był miły z grzeczności albo dlatego że się przyjaźnimy. A mówią że to kobiety trudno zrozumieć.
Spotkałam się z Danielle.
-Nie przeszkadzam ci? Tak cię nagle wyciągnęłam z domu.- zaczęłam.
-I tak nie miałam nic do roboty, ale miałaś taki zdenerwowany głos, bardziej bym powiedziała że zagubiony.
-No bo nie wiem co mam robić, Zayn przychodzi do mnie się radzić a ja mu nie umiem pomóc, sobie też nie.
Rozmawiałyśmy jakbyśmy się znały całe życie. Świetna dziewczyna z niej.
Opowiedziałam jej całą sytuacje co się dzieje w domu, o mnie, o Niallu, o Zaynie, Alice i Hazzie. Chyba tylko Louis i Liam się zachowywali normalnie. No może bez Tomlinsona, te jego żarty.
Danielle dokładnie mnie wysłuchała, ulżyło mi móc się komuś wygadać. Z początku wyglądała jakby nie wiedziała co powiedzieć.
-Staraj się obserwować wszystko co się dzieje, przerabiałam to już, nie myśl że "a gdyby coś", gdyby on miał dziewczyne, i takie różne.
Zaynowi odradź wypad do klubu, Louisa się nie da opanowac także tego nie polecam, przyglądaj się wszystkiemu co Horan robi, może zauważysz coś, w razie czego dzwoń, jestem do dyspozycji.
-Dziękuję ci bardzoo. - przytuliłam ją i ruszyłam w kierunku domu.
Wróciłam koło 7. Malika nie było. Byłam pewna że poszedł. Zadzwoniłam do niego.
-Co jest?
-Zayn, poszedłeś jednak?
-Milly ale...
-Zayn miałeś nie iść!
-Nie mów cały czas mojego imienia.
-Zaynie Maliku, jeśli jesteś na imprezie to wyjdź z niej, najlepiej będzie, nie rób niczego głupiego.
-Jeśli cię to uspokoi to nie jestem na imprezie. Pojechałem do Bradford, musze odpocząć.
-Dobrze zrobiłeś przyjacielu. Pozdrów rodzinke.
Ulżyło mi, mógł sobie pozwolić na wyjazd bo nie mieli koncertów.
Napisał mi smsa że gdyby się nikt nie pytał o niego to mam nikomu nie mówić że wyjechał.
Liam się tylko zapytał koło 11, Daddy pewnie przechodząc po pokojach zauważył że go nie ma, więc mu powiedziałam, tez uważał że Malik dobrze zrobił.

2 komentarze:

  1. a ja tam bym wolała jakby Malik poszedł do klubu,o! :D rozdział świetny...Mandy wszystkim doradzała tak jak ty mi przed momentem...cieszę się,że dodałaś,pracuj szybko nad następnym.

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawy..... czekam na nexta i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń