sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział 9

Wróciliśmy do Londynu.
-Nie denerwuj się tak. - uspokajałam ją.
-Jak mam się nie denerwować. Boję się lecieć samolotem, nie ma innego wyjścia?
-Nie, tak jest najwygodniej, najszybciej.- wyliczałam i wymachiwałam ręką.
-No właśnie, ale nie najbezpieczniej.- usiadła na łóżku.
-Polecimy samolotem chłopców, z nimi, spoko Alice. Ty kochasz ten kraj, stroje, kulture, tradycje.
-Tak, Kocham Indie.

-Co jest? - wpadł do pokoju Niall.
-Wtorek.- odpowiedziałam mu na pytanie.
-Yy ha ha, no tak, ale czemu się tak kłócicie?
-O samolot, ale już jest ok. Spakowaliście się? - spytała Al.
-No my tak. Zejdźcie przed dom za 10 minut.
Zeszłyśmy.
-Co wy na rok jedziecie?! - spytali jednocześnie.
-Niee, dlaczego? Mamy wszystkie potrzebne rzeczy.
-Tyle walizek że cały samolot zajmą.
Żegnaj Londynie.

W Indiach. Rozpakowaliśmy się, zostaliśmy zaproszeni na przyjęcie z aktorami z filmu bollywood "Czasem słońce, czasem deszcz".
Porwały nas wspaniałe tańce tubylców, kolorowe stroje, muzyka.
Aż sie chciało tańczyć. I nikt nie musiał nas namawiać.
To wspaniałe przeżycie- dla nas i dla chłopców.Chociaż czy im się podobało to nie wiem.
Zayn tak jakby był u siebie.
Tańczyłyśmy pierwszy raz, musiałyśmy złapać rytm, ale potem wszystko poszło wspaniale.
Alice jak szalona, nie schodziła z parkietu i jeszcze sprawiła prezent swoim głosem.
Poznałysmy bohaterów z filmu, i dlatego też może tak fajnie się bawiłyśmy.
Podobało nam się jak na początku nie wiedziałysmy jak tańczyć i nam pomagali.
Fantastycznie dogadywałysmy się także z tytułową Anjali.

-Jakie to cudowne, jak się bawicie? - Al spytała zespół gdy wrobiła sobie przerwe na szklankę wody.
-Ja świetnie. - odparł Malik.
-Nie dziwie ci się.
-Nam też się podoba.
-I podszkolimy język. - dodałam.
Przyszedł do nas "Rohan"

-Jesteście głodni? Pójdziemy coś zjeść?
-Chętnie- odpowiedziałam.
-W zasadzie to mieliśmy iśc zwiedzić miasto. - wtrącił się Louis.
-Miasto nie ucieknie.
-A ty Milly jak zwykle uparta.
-Hum To Bhai Jaise Hain Vaise Raheinge  - czyli Jestem jaka jestem i się nie zmienię.
-Daruj sobie te hinduskie gadki.
Ostatecznie poszlismy zjeśc a potem zwiedzic miasto. Kajol zaczęła opowiadać.
-Opowiem wam o różnych ciekawostkach w Indiach jak się zachowywać i takie tam. "Uczucia" lepiej zostawiac w domu. - publiczne całowanie, obejmowanie się jst źle widziane w Indiach. Także uważajcie Mandy i Louis.I mina Al w tym momencie. Yyy WTF?
-My nie jesteśmy parą. - zaczęłam.
-O przepraszam nie wiedziałam. Tak fajnie się kłócicie i na parkiecie. Dopasowujecie się.
-Bo lubimy zabawę i tańce. - dokończył Lou. - a takto oprócz przyjaźni NIC nas nie łączy.
Nie powiem byłam zawiedziona tym co powiedział, wkońcu zaprosił mnie na wasele. Pewnie nie miał z kim iść. A więc jeśli tak to mam wyjeb na całego.
-Wiemy że to ojciec wybiera synowi córkę. Ojciec tak jakby Bogiem domu. - zmienił temat Liam.
-Tak, to jest tradycja naszego kraju. Dzieci nie zawsze protestują. Chyba że tak jak w naszym filmie, który oglądaliście.
-Tak.
-Zawsze dziwiło mnie że krowy tak normalnie chodzą po ulicy.- przypatrywałam się jednej.
-Tak, krowy sa uznawane za święte zwierzęta, są czczone w Indiach. - odpowiedziała Kajol.
-Hah, dziwne, no ale co kraj to obyczaj. - powiedziała recytatorsko Alice.
Wieczorem siedziałam w pokoju z Alice. Słuchałyśmy hinduskich piosenek, kochała je. Oczywiście zachciało jej się tańczyć.
-Widziałam twoją minę gdy Kajol myślała że jestem z Louisem parą.- przerwałam jej.
-No bo to trochę dziwnie wyszło.
-Nie wiedziała poprostu że nic nas nie łączy, no ale też przykro mi że Lou zaprzeczył, jeszcze tak głośno.... słuchasz mnie?!
-Tak, tak.
-Czego szukasz?! - spytałam.
-Pistacji. Miałam w torbie. Milly?
-Co?
-Zjadłaś je.
-Ja? No ciekawe, ja nie lubie pistacji.
-Ta, ale i tak jesz.
-No bo droga Alice, zjesz jedną, musisz kolejną. One uzależniają, tak jak niektórzy ludzie.
-Dlatego już ci powiedziałam, że masz ich nie jeść, bo źle na ciebie działają.
Spierałyśmy się dalej że ja ich nie jadłam. Wszedł Zayn do pokoju. Oddał Al pistacje, połowe sam zjadł, no troszkę mu pomogłam.
Przyjaciółka się zdziwiła, że on jej je oddał. Spojrzała mu w oczy. Malikowi się nie patrzy trosto w oczy, bo można w nich utonąć.
Patrzyli się na siebie, a ja na nich nawzajem. Zayn wkońcu się odwrócił i spojrzał na mnie.
-To co Mandy. Lou. - zaczął ruszać brwiami.
-O co ci chodzi?
-Nie wypieraj się, słyszałem.
-Podsłuchiwacz. - Alice zajadała wkońcu pistacje.
-Nie prawda, a zresztą.
-Nawet mu nic nie mów, pożałujesz. - pogroziłam mu.
-Nie martw się, też ci mogę coś wyjawić. Na ucho.
-Nie szepce się w towarzystwie. - znowu się wtrąciła.
-No to mów.- gdy mi powiedział, rozchyliłam usta. Powiedział że mam nic nikomu nie mówić.




Dodałam rozdział na www.gastric-love.blogspot.com

2 komentarze:

  1. Ale super! Ciekawe co jej powiedział! Nie moge doczekać się nn. Pisz szybko i przy okazji zajrzyj też do mnie ;D
    Alex ;*
    http://spotkanie-po-koncercie-1d.blogspot.com/
    http://przypadkionedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. końcówka najlepsza ;o ale ja też się chce dowiedzieć co on jej powiedział! dodawaj szybko,najwyżej wbiję we Włoszech na neta i przeczytam :D super ^^

    OdpowiedzUsuń