niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 35




Minęły już dwa lata...ciągle mi jej brakuje. Jej uśmiechu, jej radości, wyrazu twarzy. Całej jej.
Co dzień ją wspominam, jak można nie wspominac tak wspaniałej osoby jaką była Mandy. Moja Milly.
Nie ukrywam łez w obecności chłopców, dziewczyn, wszystkim jej brakuje.

"Czy wszys­tko po­zos­ta­nie tak sa­mo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki od­wykną od do­tyku moich rąk, czy suk­nie za­pomną o za­pachu mo­jego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dzi­wić się mo­jej śmier­ci - za­pomną. Nie łudźmy się, przy­jacielu, ludzie pog­rze­bią nas w pa­mięci równie szyb­ko, jak pog­rze­bią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszys­tkie nasze prag­nienia odejdą ra­zem z na­mi i nie zos­ta­nie po nich na­wet pus­te miej­sce. Na ziemi nie ma pus­tych miej­sc."

Dopiero co się poznaliśmy, staliśmy razem przed ołtarzem, nogi mi się trzęsły a ona? Jak zawsze zachowywała spokój, starając się mnie uspokoić. 
Ślub Alice i Hazzy, Danielle i Liama, Zayna i Perrie, Louisa i Elki. Wszystko przeżyliśmy razem.
A teraz? Chłopcy mają problem z pozbieraniem się, a co dopiero Alice, Danielle i Eleanor.

W tym momencie nasza córka weszła do domu. Tak bardzo mi ją przypomina, te same rysy twarzy, ten sam uśmiech. Czuje jakbym cały czas miał ją przy sobie. Jakby za chwilę miała wejść i zacząć marudzić, że znowu jem, że ciągle śpiewam.
-Tato? Myślisz, że istnieje w życiu tylko jedna miłość?
-Wiesz córeczko.. twoja mama zawsze mi powtarzała: "Raz żyjemy, raz umieramy, raz bierzemy ślub i raz kochamy. Tylko raz."
-Mądra mamusia.
-Znajdziesz swoją prawdziwą miłość, masz jeszcze dużo czasu, ale widzę, że wujek Harold już cię uczy podrywu, co? - poruszałem brwiami.
-Ciii. - przyłożyła palec do ust i poszła do kuchni.
Ciągle mam przed oczami jak Milly wychowywała nasze kochanie, dobrze, że się uparłem, żeby dać jej tak samo na imię. Teraz mam dalej przy sobie jedną Milly.

Milly tak szybko urosła dopiero co była taka jak na zdjęciu, a teraz?


Czasem jest mi ciężko, samotny ojciec z córką, ale dużo osób mi pomaga.
Zawsze w ciężkich chwilach czuje obecność Mandy, nie ożenię się ponownie, niee.
Była moją prawdziwą miłością i tak już zostanie.
-Halo? - Milly podniosła słuchawkę. - cześć wujek! Już go daje. Tatoo!
-Siema Nialler.
-Liam? - spytałem.
-Co ty taki zdziwiony? 
-Tak pytam bo wujków Milly ma pod dostatkiem.
-Wpadniemy dziś koło 2 i pójdziemy wszyscy razem na cmentarz. Ciężko nam uwierzyć, że to już dwa lata. - powiedział Payne.
I całą wycieczką znaleźliśmy się na cmentarzu.
Alice i Harry z pięknym chłopczykiem z loczkami tatusia i uśmiechem mamy.
Danielle, Liam, Lou, El, Zayn, Perrie, ja i Milly.
-Danielle? - spytałem. - jesteś pewna że możesz wychodzić? Dziewiąty miesiąc to nie przelewki.
-Bez przesady. - uśmiechnęła się.
Syn Styles'a Max zaczął go ciągnąć za nogawkę od spodni.
-Tato, tato chce coś powiedzieć.
-No głos? - spytał go Harry.
-No nie.. - wywrócił oczami.
I zaczął mówić

-Ciociu Mandy...Wiem, że jesteś z nami w każdy dzień o każdej porze, czuwasz nad nami w każdym momencie naszego życia. Pamiętam jak tata z mamą wyszli na imprezę. - uśmiechnął się i powiedział szeptem: - dalej na nie wychodzą.
-To zajmowałaś się mną, byłaś najlepsza. Pamiętam ten wybuch, popcorn. Wiedz, że nigdy o tobie nie zapomnimy. Będziesz w naszych sercach na wieki wieków.
Byłaś Aniołem, Anioły nie żyją na ziemi. Czuję twoją obecność nawet teraz poprzez ten delikatny powiew wiatru, czuję, że płaczesz, nie płacz. Na pewno jest ci tam lepiej. Mam najlepszą matkę chrzestną na świecie. Kocham Cię z całego serca.

____________________________________________________________

No więc... to koniec... szybko to przeleciało, dziękuję za wszystko xx

1 komentarz: