-Zayn, nie rozumiesz. A ty.. - nie dokończyłam bo zatkał mi usta ręką.
Na drugi dzień.
-Alice, idź. Mną się nie przejmuj.
-Nie zostawię cię.
-Idź a nie gadaj. - odpowiedziałam.
Udało mi się ją przekonać żeby szła z chłopcami na Imprezę. Ja byłam chora.
Nie cierpię uczucia.
Daddy rozłożył mi łóżko przed telewizorem, jak wyszli położyłam i kręciłam pilotem
Zasnęłam, ale nie trwało to długo.
Wstałam i poszłam do kuchni.
-Czemu nie śpisz? - odezwał się ktoś za mną.
-Niall!! Zawał. Co tu robisz?
-Nie chciało mi się tam siedzieć, jedzenie mieli nie dobre.
-Myślałam że tobie wszystko smakuje. - zdziwiłam się. - zrobić ci coś do jedzenia?
-Chętnie! Pomogę ci. - rzekł a poszedł do pokoju i wyłożył się na łóżku.
-Ejejejej miałeś mi pomóc a nie zajmować łóżko. - pokiwałam głową.
-Zaraz przyjdę!!
-Czekam. Z kim rozmawiasz? - spytałam bo gadał przez telefon.
-Czekaj, nie rób nic.
Zamówił pizze, ale to dobrze, dawno nie jadłam a i tak nie miałam siły nic przygotowywać.
Zjedliśmy z pudełka, na łóżku, oglądając różne kanały.
-Pyszne było . - skomentował.
-Nie wiedziałam jeszcze żebyś kiedyś narzekał, no chyba że dzisiaj po tej imprezie, chociaż nie wierzę że to była przyczyna.
-Nie chciało mi się tam siedzieć.
-Wolisz siedzieć i się nudzić w domu?
-Nie nudzę się. - porwał ostatni kawałek.
Jak dobrze że mieszkaliśmy wszyscy w jednym domu.
Można się zastanawiać jak to jest możliwe z takimi debilami ale śmiesznie jest przynajmniej.
-Szkoda że nie mogłaś iśc z nami na tą imprezę.
-Jakbym poszła to bys teraz sam tu siedział. Sam.. jak palec.
-To dobrze że zostałaś. - powiedział szybko. Zaśmiałam się. On też.
A dobrze wiecie co się dzieje jak Niall się zacznie śmiać.
-Niall, mógłbyś się trochę przesunąć? - próbowałam go trochę popchać bo rozwalał się na całego.
-Sory, potrzebuje miejsca. Już się przesuwam, troche. - uśmiechnął się szeroko.
Zasnęliśmy koło północy.
Jakbyście widzieli mine Alice gdy wrócili, chociaż byli pijani, wiedziałam że nie będą tego pamiętać. Wrócili koło czwartej nad ranem, wtedy nas obudzili. No dobra, mnie obudzili.
Nialla się nie dało obudzić. Przykryłam go, zaprowadziłam reszte do swoich pokoi, i na końcu ja się położyłam do siebie.
Tamten wieczór był cudowny. Gadaliśmy długo, kłóciliśmy się tak na żarty itp.
Nie mogłam zasnąć, wybiła 4:30. Jejku jaka godzina. Wszystko przez tą chorobę.
Lou jeszcze coś gadał przez sen, miał pokój obok mojego.
Wstałam koło 8, czułam się już lepiej. Spięłam włosy i ciszy posprzątałam dom, umyłam naczynia, włączyłam pralke. Nikogo nic nie obudziło.
Pogoda się poprawiła a oni spali. Nie miałam co robić poszłam na zakupy.
Niall nie spał jak wróciłam.
-Wcześnie wstajesz. Jakim cudem posprzątałaś wszystko i zdążyłaś zajść do sklepu? Jak się czujesz?
-Już lepiej. Choroba popuściła. Wkońcu nie mogę tak długo chorować. - zaniosłam zakupy do kuchni.
-Nakacowani jeszcze śpią?
-Zapewne tak.
-Myslałem że pojedziemy dzisiaj nad jezioro wszyscy jesli oni nie będą tak długo spali.
-Mamy czas, pojedziemy, ciepło na dworze. - spojrzałam na Nialla.
Wybraliśmy się, wielkiego kaca nie mieli.
Lou prowadził. Straszne przeżycie. Jeździ tak powoli że żółw by go prześcignął a nieraz tak szybko że lepiej się nie wypowiadać.
Gdy wysiedliśmy cali i zdrowi musieliśmy iśc kawałek, zauważyłam koc obok jeziora, z masą jedzenia. Tylko że obok były jakieś dwie dziewczyny.
Liam i Louis do nich podeszli.
W ten dzien poznałam Danielle i Eleanor.
Cudowne dziewczyny. Daddy szczęściarz. A El życze wytrwałości.
Alice próbowała wytłumaczyć Zaynowi że ona nie umie pływać, jej argument - ty też nie umiesz.
Świetny dzień. Śmialiśmy się z Tomlinsona jak skoczył do jeziora w ubraniach.
-Ja chce jeszcze raz! Ktos chce spróbować? - spytał nas.
Liam odpowiedział że nie. A ten go wrzucił. Biedny Payne.