piątek, 6 lipca 2012

Rozdział 6

Następnego dnia wieczorem, usłyszałyśmy głośne krzyki przed domem. Gdy wyszłyśmy do okna nikogo nie widziałyśmy. Zeszłyśmy na dół.
***
Oczami Louisa.
-Ej idą, chowajcie się.
-Kurde, zauważą nas.
-To biegnijcie się schować koło domu, ale uwaga na okna.
***
-Słyszał ktoś jakieś krzyki? - spytała przyjaciółka rodzinki, rozglądając się po domu.
-Nie. - odpowiedział jej jakiś głos z kuchni.
-David?! O matko! Jak ja cię dawno nie widziałam. - pobiegła do kogoś. - co tu robisz? Od kiedy tu jesteś?
-Spokojnie! Zawsze taka byłaś ale z dnia na dzień coraz bardziej wybuchowa, i dalej tak szybko mówisz.
-To mi zostanie. Wszyscy mówią że szybko mówię aale - nie mogła złapać powietrza. - ale Mandy mnie rozumie. O kuźwa Mandy.
-Alice! - babcia spojrzała na nią.
-Tu jestem. - pomachałam jej siedząc przed tv i dalej komentując z jej wujkiem stroje i figury modelek.
-David poznaj moją przyjaciółkę Mandy. Mandy David. Mój kuzyn.
-Hej. Al nigdy się nie chwaliłaś że masz kuzyna.
-No tak jakoś wyszło.
-Słyszałyście to?  Lou!! - wybiegłam z domu.
-Co wy tu tak wogóle robicie? - zadała im pytanie przyjaciółka.
-No my no przyjechaliśmy was odwiedzić, nie cieszycie się?
-Im więcej gości tym lepiej.
-Babciu wróc do domu.
Przyjaciółka wzięła ich na górę porozmawiać, że mi się nie chciało wysłuchiwać tego poszłam nas jeziorko podziwiać zachód słońca. Wyłożyłam się na trawie.
-O zachodzie słońca się nie opalisz.
-Pff... Aa to ty. - Dave usiadł obok mnie.
-Sługo się znasz z moją kuzynką?
-Od zawsze.
-Ale nigdy się nie spotkaliśmy. Babcia mnie woła, muszę iść.
-Pa. ...  Dajcie  mi żyć- powiedziałam do siebie gdy odszedł.
Chciałam tylko leżeć i słuchać wiatru.
-Opalasz się?
-Kto znowu?! - powiedziałam z zamkniętymi oczami.
-Nikt taki.
Otworzyłam oczy i Louis stał nade mną.
-Oo... jak tam żyjesz jeszcze? Alice was nie zabiła?
-No jakoś nie. Wszyscy żyjemy. Znaczy oni czy zyją to nie wiem bo poszedłem sobie.
-To co tu robicie? - spytałam.
-Zrobiliśmy wam niespodzianke, braciszek do ciebie nie dzwonił.
-A coś tam gadał.
-Nie ziewaj!!
-Dlaczego?
-Bo nie. Lepiej się tłumacz kto to ten koleś który tu leżał z tobą?
-Skąd wiesz? A wogóle co ja mam ci się tłumaczyć?!
-Poprostu chce wiedzieć.
-Alice kuzyn jeśli cię to ciekawi. - wstałam, zostawiłam go ruszając w stronę drzwi.
-Nie musisz od razu się unosić.
-Ja się ciebie nie pytam o żadne dziewczyny które stoją obok ciebie.
-No jakoś to przeżyje.
Weszłam do swojego pokoju, lekko trzaskając przy tym drzwiami. Wyszłam na balkon.
Puk, puk.
-Kto?
-Ja. - odezwała się Alice.
-Wchodź.
-Co jest? Ty i Louis w tym samym czasie wbiliście do swoich pokoi trzaskając drzwiami.
-Wkurza mnie.
________________________________________________________________________

  Hejka. Przykro mi że taki krótki, beznadziejny i ....   Największa klapa z tym rozdziałem. Nie podoba mi się. Ale coś się tu musiało pojawić.
Będziemy robiły twitcama z autorką bloga http://www.steal-heart.blogspot.com/
ale jeszcze nie wiemy kiedy, napewno was powiadomimy ^^

3 komentarze:

  1. no z tym twitcamem to nic nie wiadomo skoro wam nigdy nie pasuje.a rozdział fajny,dodaj szybko nowy.
    www.unusual-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle genialny! Już nie mogę się doczekać kolejnego!
    zapraszam też na moje blogi ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. ejj kurde. Gdzie kolejny rozdział? ;d
    Świetne opowiadanie. Mam nadzieję, że ona bedzie z Lou. Alebo no wiesz o co mi chodzi. Czekam na kolejny. ? ;d

    OdpowiedzUsuń